sobota, 5 kwietnia 2014

Romans i złudne nadzieje

Jestem tą drugą, w tym zacnym trójkącie. Zadaje sobie ciągłe pytanie, czy jestem
w lepszej sytuacji od niej, czy gorszej. W sumie, można pomyśleć, że lepszej.
Kiedyś moja przyjaciółka powiedziała: "Spójrz na to z innej perspektywy, ona widzi 
jego skarpetki walające się na podłodze, znosi jego humorki, a ty masz to co 
w nim najlepsze, ciągły uśmiech, niegasnąca mięta". Miała rację, są to też słowa
pocieszenia, bo rzeczywiście jak uwierzymy w to, jest łatwiej.
Patrze na niego, gdy się spotykamy i zastanawiam się, czy całuje usta, które 
ona całowała, wącham go, próbując wyczuć jej zapach. Nic nie czuje. Już tego nie 
sprawdzam. Przystosowałam się (przynajmniej tak mi się wydaje) do tej sytuacji.
Są rzeczy gorsze. Czekanie na wiadomość. Najgorsza jest informacja "nie pisz, jadę do
niej, odezwę się po". Czekam i czekam. Jeszcze mi się nie znudziło to czekanie. 
Jeszcze do mnie nie dochodzi istota tej poniżającej sytuacji.
Ile można tak żyć? Mając tyle perspektyw?! Dlaczego wybieramy i skazujemy się 
na najgorszą z możliwych opcji? Powiedzmy sobie szczerze, na opcję "nie chce być z tobą",
"chcę jedynie miło spędzać z tobą czas i uprawiać z tobą najlepszy seks". 
Zastanawiam się wtedy, jakie mam defekty. To irracjonalne pytanie, które sobie zadaję,
wedle tej różnicy wieku jaka nas dzieli. Nieistotne, czy w górę czy w dół.
Czy to za młody chłopak, czy zbyt dojrzały z bagażem doświadczeń mężczyzna. 
Jedni nie mają nam nic do zaoferowania, drudzy to rynek wtórny.
Nieważne, bo jesteś tą drugą. Nie bez powodu łudzimy się, że nagle 
ich coś oświeci i zostawią swoje partnerki - numery jeden, dla nas.
Ja sobie tego nie wmawiam, Wy zapewne też nie. To oni zasiewają w nas ziarno nadziei,
mówiąc: "czuje coś do ciebie, do niej nie, nie potrafię tego skończyć, nie wiem co będzie".
Szczerze, rzygam już tym, albo sama sobą. Nic się nie zmieni. Mówi, to po to by mieć mnie
jak najdłużej przy sobie. Bo kto, kto ma dwie kobiety i ma wszystko zrezygnuje z jednej?
Debil. Nie ma lepszej sytuacji, niż ta w której mężczyzna czuje się spełniony na wszystkich 
frontach. Poza tym ten kto ma więcej jest lepszy...
Dla każdej ze stron jest to trudne, ale im dłużej coś ciągniemy tym łatwiej przystosowujemy
się do danej sytuacji. Już tak nie razi ta niemoralna sytuacja. Już tak nie boli.
Jak się zauroczysz, to chcesz mieć go przy sobie, bez względu na koszty.
Największą krzywdę wyrządzam sobie.
Jak mantrę powtarzam: "Daj sobie spokój, zrezygnuj"! Rezygnowałam już 4 razy, za żadnym
razem nie zamknęłam tych drzwi do końca. Czekam, aż wróci zdrowy rozsądek.
Oby stało się to jak najszybciej, bo na ten moment tak bardzo nie jestem na to gotowa.
Wam też Dwójeczki tego życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz